Kiedy zgasły ostatnie zorze dnia
I niebo zaroiło się od gwiazd,
W mroku rozświetlonym promieniami księżyca
Zrozumiał, że nadszedł wędrówki czas.
Przysiadł pod rozłożystym dębem.
Wie, że musi w śnie nabrać sił,
By następnie wczesnym rankiem
Wyruszyć w drogę, szlakiem przodków swych.
Wśród marzeń sennych o krainie,
Mija pięknej nocy czar.
Godzina za godziną płynie,
Niedługo zbudzi go poranka gwar.
Porannym wrzaskiem przebudzony,
Otarł oczy z sennych mar.
Wie, że od tej chwili życia jego strony,
Swoimi czynami będzie znaczył sam.
I gotów wstał, powitał poranny brzask.
Wie, że On jeden, jednak nie sam!
Przerzucił torbę przez ramię, zacisnął pas
W stronę narodzin słońca, wyruszył właśnie tam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz