W rozświetlone słońcem popołudnie
upadły anioły.
echem kopyt zaniósł się las,
pośród wrzasku zieleni
pojawił się Czarny Pan.
w klepsydrze ostatnie ziarnka
dopełniają czas.
"JUŻ CZAS!"
"??"
"WYJAŚNIĘ, TERAZ MUSIMY JUŻ IŚĆ!"
"?? Nigdy nie czułem się lepiej"
"IDZIEMY!"
"? ... ale ... ?"
"WSZYTKO W SWOIM CZASIE!"
Pomiędzy liśćmi
Przetoczył się chłodu żar
Zabierając ze sobą (nie wiedzieć czemu)
Kilka wielobarwnych motyli i kukułkę.
A w dole na pniu pośród drzew
Pozostał ślad, że ktoś kiedyś tu był
... człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz