sobota, 24 stycznia 2009

Halitoza


próbuję zebrać myśli.
nie potrafię.
nawet cisza jest zbyt głośna
nie słyszę, pochowanych
gdzieś w jej zgiełku,
własnych myśli.
opuszczam ten chłam.

ty wiesz, gdzie ta wiosna?
zapytał deszczowy ktoś,
doszczętnie przesiąknięty
zimowym tłumem.
marzyciel – pomyślałem,
bez słowa patrząc mu w oczy.
uciekłem przerażony
zamarzniętym spojrzeniem.

gdzieś z boku słyszę jak
flaszki w gardłach pękają.
siedzę
w oparach wódki,
niedopalonych fajek
- duszę się,
próbując zebrać myśli.


piątek, 23 stycznia 2009

Na randce


tonąć w twych oczach
uwielbiam nieskończenie, na
bezdechu
słuchać rytmu słów.
gubiąc się w garderoby przestrzeni,
nakreślone boskim tchnieniem
ciało, badać dłońmi - jakoby ósmy cud.

kocham, ciepłym tchnieniem

rozbierać cię ze wstydu
i szczytem dotykać na mapie punkt.
mrucząc do ucha spełnienia muzykę,
dosiadać w rytmie serca
srebrnym welonem o gwiazdach snów.

dla zawsze czujnej, dedykuję Margarithes

środa, 21 stycznia 2009

Drogą mleczną


na autostradzie pośrodku niczego,

mknące z naprzeciwka komety
snopem światła darzą.
w blasku ich ogonów,
staję się pędzącym autem
i tylko wielki wóz nad głową
toruje drogę dla moich marzeń.


Życie na szczycie


Bez wahania strzał po strzale,

sześć kul w powietrzu wirując mknie,
wszechmogący łaskawie doniósł do celu,
zmieniając ciąg następujących po sobie zdarzeń.

Strzałów sześć, wielomilionowa żałoba
w szarością okrytym kraju,
skąpany w niebieskim świetle okien,
przemykam słysząc, do poduszek kierowany lament.

Czy żałuję zbrodni doskonałej?
(przecież, wielu od lat planuje tak samo.
Sześć celów zakreślić, wypełnić się wiarą)
Na zawsze odmieniła moje postrzeganie.

Krótka seria, od nowa buduje moje życie,
zmiana perspektyw, trwanie w przesycie.
Szybkie samochody – brak czasu na teraz,
czy aby na pewno zostałem szczęściarzem?


wtorek, 20 stycznia 2009

obdarowany


cisza taka jakby, snem okraszona

o uszy wodny pył rozbija
tłumi dźwięki, twoje niosąc
myśli - smakiem jagód nasycone

jesteś - czuję twoją bliskość,
w dłoni owoc z jabłoni zakazanej
duszę doglądam - sok rumieńcem spływa,
kocham, grzeszę, w harmonii odżywam

oczy miłością myśli zeszklone,
kamień węgielny w moich murujesz
podsycam ogień - spełniony umieram
ciebie w sobie, okrywam pełnią nocy

dla najwspanialszej perły pod słońcem, dedykuję Margarithies

poniedziałek, 19 stycznia 2009

paralela


drżące ciało, bez ego

w letargu porzucone
ciągiem, tysięcy stalowych koni
wyrusza do świata obojętnej materii.
po oddanej nocy wędrówce,
świadomość pozostaje
miliardem słonych komet
w ciepłym żywocie spełnienia.
brakuje słów, smaku wiśni
nie opiszą – gruszki kształt?
miliardem słonych komet, jestem blisko
by razem, poza w sobie trwać.

dla najwspanialszej perły pod słońcem, dedykuję Margarithies

niedziela, 18 stycznia 2009

gwiazdy


powierniczki naszych marzeń


kamienie

zawieszone nad głowami

z czasem

obarczone zbyt wielkim pragnieniem



spadają

paląc za sobą ludzkie nadzieje


w kalejdoskopie


dotykam krople deszczu ostrą

jak brzytwa melancholią
zapalam świeczkę
choć wiem że to
niczego nie wyjaśni
gonię kapkę z policzka
ukradkiem żłobi lico
załamując kroki skowyczę
w kałużach nostalgii
rozmywając jesienne troski