poniedziałek, 5 stycznia 2009

Dlaczego porzucone Anioły płaczą


Idąc ulicami miasta
Na drodze spotkał Anioła.
Minęli się bez słów,
Rzucając sobie obrażone spojrzenia.

Kolejnego dnia, tuż po zmroku
Huk! Blask!
Cisza i mrok spowiły go.
Utknął w dantejskim korku,
Na autostradzie wiodącej za Drzwi.
W jednej chwili zniknęło białe światło
Uwięzione gdzieś w niebieskich lampach
Strasznie zawodzącego auta.
- To jeszcze nie pora – powiedziałby Anioł
Gdyby tylko nie byli na siebie obrażeni.

Powoli dochodzi do siebie,
Po dziwnej podróży korytarzem
Wypełnionym jarzeniowym światłem lamp,
Gdzie pewna ręka, dłoń i brzytwa
Naznaczyły swą obecnością jego czas.

Związany z łóżkiem, w wyczerpującym bezruchu
Doświadcza nudy spływającej z zielonych ścian.
Dla niego, kolejny już dzień trwa noc,
Tak, jakby słoneczny blask zapomniał o jego istnieniu.
Nie pozostało mu nic innego, jak tylko
Wsłuchać się w nieskończoną cichą noc,
Marynując ciało własnym potem.

A Anioł?
Pogrążony w smutku
Topi rozpacz w tanich drinkach.
I przegrywa w Black Jack’a
Kolejne sekundy jego życia,
W dantejskim kasynie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz