czwartek, 2 lipca 2009

za chwilę


pragnę ciszy, która mnie pochłonie
bez reszty, bez złudzeń, bez cierpienia.
cisza i ja w jej samym centrum;
wiem to oszałamiające, ale ja już
dawno zwariowałem. uciekam
z każdym świtem w umieranie,
dotykam rosy stopami, wilgoć
chłoną płuca. jestem na szczycie
- została może jeszcze jedna chwila,
potem już z górki - na samo dno
lepkiego wąwozu w kształcie trumny.


5 komentarzy:

  1. no weź z tymi trumnami przestań...

    OdpowiedzUsuń
  2. widzisz, wcale nie jest pewne, że tam będzie cisza, my sobie tak to tylko wyobrażamy, nic nie jest pewne, może przed obłędem umysłu chroni nas ciało, realność, co jeśli umysł będzie musiał sobie radzić bez tego wszystkiego, jesteś na pewno na to gotowy?

    OdpowiedzUsuń
  3. ale ja jestem pewien, że 'tam' jej nie ma. pewne jest tylko umieranie, z każdym dniem jest tak samo. nikt nie jest gotowy na śmierć, przynajmniej nie w kwiecie wieku.
    ja tylko pragnę ciszy, albo nirwany jak zwał tak zwał. po przez medytację docieramy do wnętrz naszych ego, bez złudzeń, bez pragnień. więc dopiero jak ją osiągnę zastanowię się nad zejściem na samo dno lub wejściem na górę (wszelkie cechy tego świata przestaną mieć jakikolwiek sens i znaczenie) by być.

    OdpowiedzUsuń
  4. za dużo myślimy o umieraniu gdy jeszcze żyjemy, cała tajemnica tkwi w oddechu, jego celebracji, natura nie zna śmierci, bo każdą z nich przerabia na nowe życie:)

    OdpowiedzUsuń