wtorek, 24 lutego 2009

śmierć poety


pan, nazwijmy go H.,

nad stołem ropiejące oko pochyla.
naciera dłonią bezsilności
odparzone skronie, wypatruje
ślepo z mglistą nadzieją, historii,
którą zgryzionym piórem
będzie znaczył na białej karcie.
jednak,

cisza sroga go przepełnia
w rozpaczy krzyczy bez wiary

kim jesteś?
pulsujesz krwią, kreując hipnagogi
w ciemności wybrzmiewasz
lepkim, niepokoju nektarem!
jak możesz, tak bezczelnie
plądrować,
poza dźwiękami, bez granic
wypełniać przestrzeń?!


obdarty ze złudzeń, przez okno
porzuca
wykreowane słowem obrazy,
odpływa z karykaturą
jaką tworzy wespół z ego,
znika na wietrze wraz z pyłem
co nigdy spokoju ziemi nie zazna
pozostawiając leniwe tchnienie

nitopoezji.


2 komentarze: